Swoim zwyczajem zaśmiałem się po czym szeroko się uśmiechnąłem.
- No to po prostu jest takie samo w sobie przyjemne. Jakbym miał hooby.
- A nie możesz znaleźć sobie innego?
- Jakoś mi się nie chce...
I w tym momencie dla rozładowania tej napiętej atmosfery popchnąłem ją a ona spadła w grubą zaspę śniegu. Kiedy "wypłynęła" z zaspy posłała mi spojrzenie które mówiło, ze zaraz mnie złapie i zabije. Jednak to mnie tylko śmieszyło. Wyciągnąłem do niej rękę i powiedziałem.
- No rozchmurz się wreszcie. Puki się nie uśmiechniesz będę cię dręczył aż do końca dania i jutro znowu. I tak dalej i tak...
Zanim zdążyłem dokończyć moja twarz jak i reszta ciała znalazły się w zaspie i usłyszałem stłumiony śmiech. Wysunąłem głowę ze śniegu i zobaczyłem Sky która zasłania sobie usta... Mimo iż zazwyczaj śmieszyły mnie takie rzeczy zrobiłem poważną minę i robiąc śnieżkę powiedziałem.
- To akurat mnie nie śmieszy...
Wycelowałem i rzuciłem śnieżką która trafiła w dziewczynę której oczywiście musiała się to nie spodobać. Wzięła swoją deskę i wymierzyła nią we mnie.
- Hej mała może jeszcze to przemyślisz hę? To przecież była tylko mała śnieżka a nie kawał drewna!
( Sky? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz