Słuch mam niezły, więc uchwyciłem skrawek groźby skierowanej do Samanthy. Uśmiechnąłem się do niej i obszedłem kanapę tak, że stałem za Kath, gdy myślała, że nikogo nie ma schyliłem się i szepnąłem jej do ucha.
- Bu... - podskoczyła i głową zaryła w moje czoło, upadłem na tyłek i zaśmiałem się. - A to za co?
- Nie strasz mnie to nie oberwiesz. - odparła, ale była lekko zmartwiona.
- Z minuty na minutę chcesz mnie jeszcze bardziej zabić prawda? - spytałem masując sobie czoło.
Kath?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz