Wzniosłam oczu ku niebu. Czemu mężczyźni muszą być takimi niezdarami w kuchni? Chciałam wstać i pójść na dwór po trochę śniegu, ale znów kichnęłam.
- Bardzo czy tylko trochę? - spytałam.
- Mogło być gorzej - uśmiechnął się.
- Weź palec pod wodę - zaproponowałam. - Ewentualnie możesz pójść na dwór po trochę śniegu.
- Chyba jednak skorzystam z kranu.
Kiedy zniknął w łazience, wstałam po po talerze i nóż. Oczywiście nie odbyło się to bez serii kichnięć.
Pokroiłam ciasto na cztery równe porcje, po dwa na każdego. Zanim chłopak wrócił, zdążyłam sobie zrobić jeszcze herbatę.
Muszę jednak przyznać, że jest przystojny... Tylko że młodszy. A przynajmniej na takiego się wydawał. A poza tym znamy się tylko jeden dzień. I już u mnie nocuje, bosko. Gdyby była tu Samantha, zaczęła by mi dokuczać.
- To na pewno nic poważnego? - spytałam jeszcze raz, chcąc się upewnić. Mój głos brzmiał jednak tak, jakbym była zatroskana... A może faktycznie taka byłam?
Jack?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz