Momentalnie poczułam, jak się rumienię. Ale tutaj chodziło o złość. Spojrzałam na niego gniewnie, ale jeszcze go nie uderzyłam. Jeszcze.
- Gdyby nie to, że nie mam siły, już dawno twój policzek byłby czerwony - warknęłam i puściłam jego dłoń.
Musiał się zdziwić moim zachowaniem. Zachowuję się nadwyraz spokojnie, a każda inna laska albo by go zdzieliła, albo odwzajemniła pocałunek. A ja aktualnie spokojnie przeżuwam posiłek.
- A jak chcesz tutaj zostać, to bez żadnych numerów.
- Sama przed chwilą mówiłaś, że nie masz siły - uśmiechnął się, siadając obok mnie.
- Siły nie... Ale kontakty - owszem. I psa obronnego, ale jego wola, czy chce na ciebie tępić kły.
Znów spokojnie zaczęłam pić herbatę. Atmosfera była nieco napięta... Byłaby mniej, gdyby mnie nie pocałował. Sama mu się dziwię, że chce się umówić z laską, którą zna jeden dzień.
Jack?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz