Uśmiechnęłam się lekko czując, że się rumienię. Z opresji uratował mnie Rufo, który nagle trącił moją dłoń nosem, dając znak że musi wyjść na dwór.
- Zaraz wracam - mruknęłam, i miałam jedynie nadzieję, że zrozumiał moje słowa.
Uchyliłam lekko drzwi, by pies mógł wrócić po skończonej potrzebie. Nie chciało mi się stać na dworze i marznąć przez te dwie minuty, a w małym korytarzyku zawsze było zimno.
- Zjesz coś? - spytałam, wchodząc do kuchni. Na moich policzkach nadal były rumieńce ale przynajmniej mogłam się wytłumaczyć, że są od zimna.
Jack?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz