Dzień był dziś bardzo ładny. Spałabym do południa gdyby nie krzyk mojej siostry
-ASTRID IDIOTKO JA CIĘ ZABIJĘ!
-Co się stało?-zapytałam zaspana.
-ZABIERZ TE ZAPCHLONE KUNDLE OD MOJEGO KOTA!
Poszłam w stronę siostry. Moje psy chciały tylko pobawić się z Haske
-One chcą się bawić.
-ALE HASKE NIE CHCE!
-Nie bulwersuj się tak kochana. Złość piękności szkodzi-zaśmiałam się. Moja siostra wyglądała jakby miała mnie uderzyć ale po chwili odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Ubrałam Hekate sweterek i podpięłam smycz. Eris mogła iść bez smyczy. Poszliśmy do pobliskiego parku. Odpięłam smycz shih-tzu i razem z wilczakiem pobiegły jak szalone przed siebie. Ja usiadłam na ławce. Nie zauważyłam, że siadłam obok kogoś. Usłyszałam tylko cichutkie warknięcie. Odwróciłam głowę. Warczał na mnie jakiś pies. Obok niego siedziała dziewczyna.
-Przepraszam za niego-szepnęła.
-Spokojnie. Astrid Johansen-powiedziałam wyciągając do niej dłoń.
<Kath?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz