-Ciri...Jest rano...Ciri-usłyszałam głos siostry. Przetarłam oczy.
-Dlaczego mnie budzisz smarkaczu?-warknęłam.
-Może dlatego, że masz trening?
-O fuck...No tak-powiedziałam. Przez chwilę pomyślałam, że wypadałoby podziękować siostrze. Poklepałam ją po głowie-Dobre dziecko.
Szybko się ubrałam i chwyciłam torbę ze sprzętem. Pobiegłam do szatni
-No Ciri...Prawie się spóźniłaś-powiedział trener na mój widok.
-Przepraszam-rzuciłam i weszłam do szatni. Otworzyłam torbę i zaczęłam wyjmować moje rzeczy. Wszytko było...Dla bezpieczeństwa rzuciłam jeszcze na to okiem. SHIT. Nie było kasku. Do jasnej cholery gdzie jest mój kask? Wybiegłam z szatni jak poparzona. Pobiegłam w stronę pokoju. Zaczęłam przeszukiwać cały pokój. Po kasku ani śladu. Wyszłam przed szkołę
-Widziałeś taki czarno-biały kask?!-wrzeszczałam zdenerwowana do przypadkowych przechodniów. Wszyscy ze strachem kręcili przecząco głowami. Usiadłam na ławce. Musiałam sobie wszystko poukładać. Gdzie jest mój kask? Każda inna dziewczyna mogłaby potrenować w innym ale ja nie...Miałam sentyment do tego kasku. Dostałam go od ojca zanim jeszcze śmiertelnie się nie pokłóciliśmy. Teraz nie odzywamy się do siebie...
-Tego szukałaś?-usłyszałam męski głos. Obok nie siedział jakiś chłopak. Trzymał mój kask.
-TAK! DZIĘKUJĘ! GDZIE GO ZNALAZŁEŚ?-krzyknęłam radośnie.
<Lucas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz