Spakowałam bagaże i pożegnałam się z rodziną.Weszłam do pociągu.Weszłam do swojej kabiny.Położyłam walizkę i kilka innych toreb.Usiadłam na siedzisku i włożyłam słuchawki do uszu.Czekały mnie pięć godzin drogi.Pięć uciążliwych godzin drogi.
-Proszę pani-szepnął jakiś męski głos i delikatnie poruszył moje ramię.
-Jezus?!Co się dzieje?-obudziłam się i nie wiedziałam o co chodzi.Przede mną stał młody,przystojny mężczyzna.
-Zerknąłem na pani bilet i zauważyłem,że jedzie pani do takiego samego miasta co ja.I za pięć minut jest wysiadka.
-Och,super-mruknęłam-dzięki-odparłam i przyszykowałam swoje bagaże.
Pociąg zatrzymał się,a ja wysiadłam z niego.Rozglądałam się dookoła,ponieważ miał na mnie czekać mój kuzyn Michael i miał mnie zawieźć do akademika.Nagle poczułam,że ktoś obejmuje mnie od tyłu,a ja się od razu odwróciłam do kuzyna.
-Michael!-pisnęłam i cmokłam kuzyna w usta,jak to mieliśmy w zwyczaju.Michael to wysoki brunet,miał cudowne niebieskie oczy.Ma 22 lata i nadal nie ma dziewczyny.Przecież to ideał,miły,dba o innych.
-Rose,tęskniłem-pocałował mój policzek-dobra,idziemy.
Wziął wszystkie ode mnie rzeczy.Chociaż mówiłam mu,że sobie poradzę,ale on on jest bardziej uparty niż ja.
Wsiedliśmy do czarnego Jeepa i pojechaliśmy.Przez całą drogę żartowaliśmy sobie,przypominaliśmy stare czasy,Znam Michael'a od niemowlęcia.W końcu zatrzymał się,a ja ujrzałam duży budynek.Jakoś super nie wyglądał,no ale cóż.Pożegnałam się z kuzynem i weszłam do budynku.
Wzrokiem odszukałam recepcje.
Stałą tam starsza pani.Zapytała się czy jestem Rosalie Smith i takie duperele.W końcu dostałam numerek pokoju.
Drugie piętro pokój 103.Cholera!Jak ja tam wejdę z tymi bagażami.Zaczęłam spinaczkę po schodach.
-Kur**-mruknęłam do siebie,gdy jedna z walizek zleciała ze schodów w dół.
-Może ci pomóc?-zapytał męski głos,a ja odwróciłam się w stronę chłopaka.Brunet.
-Było by mi naprawdę miło-mruknęłam do siebie.
<Benjamin?Przepraszam,że cię wykorzystałam do tego opowiadania,ale nic nic>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz