Rufo nadal patrzył na Jack'a "wilkiem". Nie ufał mu, tak jak każdemu obcemu. Wszedł na lód, obok mnie, i usiadł, ciągle marszcząc nos.
- Przepraszam za niego, ale dla obcych zawsze taki jest... - zaczęłam, a pies nastawił uszu. Wiedział skubaniec, że o nim mowa.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się chłopak. - Często tutaj przychodzisz?
- Odkąd się tu wprowadziłam - wzruszyłam ramionami. - Warto mieszkać przy górach - wyszczerzyłam białe ząbki.
Powróciłam do przerwanego treningu, robiąc piruety i inne tego typu rzeczy. Powtarzałam swoje czynności, jak na pierwszym konkursie, na którym Zajęłam pierwsze miejsce. Niezbyt to było sławne, ale zawsze motywuje.
- Od jak dawna ćwiczysz? - spytał, gdy tylko przysiadłam na kamieniu. Cały trening mnie obserwował, ja tego nie lubiłam. No ale co miałam powiedzieć?
- Od siódmego roku życia. A ty? - spytałam, wskazując na deskę.
W tym samym czasie Rufo, który gonił zająca bielika, usiadł obok mnie i położył łeb na kolanie. Powoli zaczęłam go głaskać.
Jack?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz