Odpięłam smycz i Rufo pobiegł w stronę drzew. Było południe, udałam sie na spacer do pobliskiego parku. Uśmiechnęłam się widząc, jak prycha, żeby pozbyć się śniegu z nosa.
Usiadłam na ławce i zaczęłam obserwować ludzi. Albo byli z drugą połówką, albo ze zwierzakami, albo z rodziną. Ech, nikt nie wart uwagi.
Rufo pobiegł do mnie i położył łeb na kolanie. W tym samym momencie ktoś się do mnie dosiadł. Momentalnie zjeżył sierść i warknął cicho. Tak cicho, żebym tylko ja go mogła usłyszeć.
Astrid?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz